Z życia wzięte...

Co pewien czas zdarza się, że spotykam coś, lub kogoś niezwykłego, czego nie potrafię opisać słowami, ale w tym pięknie jest wszystko, co człowiek potrafi dostrzec i docenić. Zupełnie niespodziewane, nie planowane i nie do powtórzenia zdarzenia... Coś, co szczególnie mnie cieszy, nawet mimo trudu. W tym miejscu zamieszczam te niezwykłe spotkania, które są wyjątkowo warte zapisania...


Jakiś czas temu zaczepiła mnie miła, Starsza Kobieta. Zupełnie przypadkowo (choć przypadek nie jest odpowiednim słowem). Przechodziła obok budynku, patrzyła na mnie z oddali, jakby mnie znała i zbliżała się z radosnym, wręcz sentymentalnym uśmiechem... Tak pięknym i czystym, że aż sama zaczęłam się uśmiechać. Gdy podeszła, porozmawiałyśmy chwilę. Zaledwie kilka minut, a miałam wrażenie, że zjawiła się w tym miejscu nie przez przypadek. To był jeden z najpiękniejszych momentów, które miałam okazję ostatnio doświadczyć.

Okazało się, że ta miła Pani mieszkała w pobliżu kilkadzieścia lat temu. Opowiedziała nieco o miłych, uczynnych sąsiadach (jak są dobrzy, jak prostolinijni i uczciwi, jakby byli niezmienni, bo, na ile ich poznałam, wciąż tacy są), o bezinteresownej pomocy, o zwyczajnie ludzkich sprawach. O wspomnieniach, o trudach i cierpieniu, wzajemności i spokoju, ale z niezwykłą serdecznością i pokorą... I z dojrzałym spojrzeniem na bardzo trudne sprawy...
Porównała też ludzi na osiedlu, na którym mieszka, których obecnie spotyka. Określiła to krótko: „A tam... Wie Pani, tam każdy dla siebie..." Przykro się przez chwilę zrobiło, ale rozumiem, że nie wszędzie spotkać się można z taką pokorą i otwartością.

Cieszę się, że spotkałam tak szczerą i sympatyczną Starszą Panią.
Po miłych życzeniach poszłyśmy w swoją stronę...
Mam nadzieję, że gdziekolwiek będzie, spotka to dobro w ludziach. Zasługuje na to...

Jak każdy...